a to
tę włoską parę z dwiema córkami, którą tu często widzimy -
ona zadbana i porządnie ubrana, chociaż styl nie z tej epoki, a on zawsze w nieco ponaciąganych spodniach i koszulce sportowej, a to ten chłopak który zwykle w czasie czytania ewangelii trzyma ręce w kieszeni, a ten, a tamta ...
I nagle refelksja. W niedawnych polemikach na temat papieskiego dokumentu zezwalającego na msze odprawiane w "stary" - przedsoborowy sposób zwróciłem uwagę na jedną z wypowiedzi akcentującą różnice w tych dwóch sposobach. Upraszczam teraz nieco całą sprawę, nie wdaję się we wszystkie szczegóły istotne dla teologów. Otóż w "starym" sposobie wierni w kościele są w pewnym sensie świadkami dokonującej się ofiary. Nie widzą jej dokładnie, gdyż kapłan stoi do nich tyłem, ale akcent położony jest właśnie na element ofiary. W "nowym" sposobie, tym, w którym teraz na codzień uczestniczymy, wierni są niejako uczestnikami Ostatniej Wieczerzy. Zaczynam się zastanawiać jak to jest z tymi dwiema postawami: świadka Ofiary
ona zadbana i porządnie ubrana, chociaż styl nie z tej epoki, a on zawsze w nieco ponaciąganych spodniach i koszulce sportowej, a to ten chłopak który zwykle w czasie czytania ewangelii trzyma ręce w kieszeni, a ten, a tamta ...
I nagle refelksja. W niedawnych polemikach na temat papieskiego dokumentu zezwalającego na msze odprawiane w "stary" - przedsoborowy sposób zwróciłem uwagę na jedną z wypowiedzi akcentującą różnice w tych dwóch sposobach. Upraszczam teraz nieco całą sprawę, nie wdaję się we wszystkie szczegóły istotne dla teologów. Otóż w "starym" sposobie wierni w kościele są w pewnym sensie świadkami dokonującej się ofiary. Nie widzą jej dokładnie, gdyż kapłan stoi do nich tyłem, ale akcent położony jest właśnie na element ofiary. W "nowym" sposobie, tym, w którym teraz na codzień uczestniczymy, wierni są niejako uczestnikami Ostatniej Wieczerzy. Zaczynam się zastanawiać jak to jest z tymi dwiema postawami: świadka Ofiary
i
uczestnika Wieczerzy.
Myśl wędruje wstecz. Próbuję wyobrazić sobie jak to było. Oddział żołnierzy prowadzi przez miasto Chrystusa z belką krzyża na ramionach. Towarzyszy im grupa obserwatorów: jedni, jak Matka, kobiety z ewangelii i uczniowie przeżywający głęboko to, co dzieje się z Jej Synem a ich Mistrzem, inni usatysfakcjonowani, że nareszcie dopięli swego i pozbywają się Go, inni zupełnie obojętni - ot, dzieje się coś, trzeba popatrzeć. A był też ktoś, kto sam będąc obojętnym został wbrew swojej woli przymuszony do aktywności, do pomocy skazańcowi. A potem,
Myśl wędruje wstecz. Próbuję wyobrazić sobie jak to było. Oddział żołnierzy prowadzi przez miasto Chrystusa z belką krzyża na ramionach. Towarzyszy im grupa obserwatorów: jedni, jak Matka, kobiety z ewangelii i uczniowie przeżywający głęboko to, co dzieje się z Jej Synem a ich Mistrzem, inni usatysfakcjonowani, że nareszcie dopięli swego i pozbywają się Go, inni zupełnie obojętni - ot, dzieje się coś, trzeba popatrzeć. A był też ktoś, kto sam będąc obojętnym został wbrew swojej woli przymuszony do aktywności, do pomocy skazańcowi. A potem,
w
finale, już na szczycie, znowu tylko kilka osób całym sobą przeżywa to co się
dokonuje, reszta to po prostu gapie.
I już teraz nie oceniam innych - zapytuję sam siebie: jaka jest moja postawa w czasie mszy św.? Za czasów mojego dorosłego życia dokonało się przejście z "starego" na "nowy" sposób odprawiania mszy. Mogę więc spojrzeć na siebe wstecz i popatrzeć na siebie teraz. I co zobaczę - kogoś kto duchowo uczestniczył w cierpieniach Skazańca, czy tylko gapia? Uczestnika wspólnego uroczystego posiłku paschalnego (błogosławieni wezwani na Jego ucztę), czy widza obserwującego jak jeden aktor raz lepiej, raz gorzej, przywołuje na scenie zdarzenia sprzed wieków?
Napisałem że już nie oceniam innych. Tylko czy ja teraz mówię prawdę? Całą prawdę? Przecież już w chwilę po tej refleksji spoglądam spod oka na osobę dwie ławki przede mną, której cała postać emanuje kobiecym wdziękiem. Czy ja uczestniczę we mszy, czy w wyborze miss parafii?
JuR 2007
I już teraz nie oceniam innych - zapytuję sam siebie: jaka jest moja postawa w czasie mszy św.? Za czasów mojego dorosłego życia dokonało się przejście z "starego" na "nowy" sposób odprawiania mszy. Mogę więc spojrzeć na siebe wstecz i popatrzeć na siebie teraz. I co zobaczę - kogoś kto duchowo uczestniczył w cierpieniach Skazańca, czy tylko gapia? Uczestnika wspólnego uroczystego posiłku paschalnego (błogosławieni wezwani na Jego ucztę), czy widza obserwującego jak jeden aktor raz lepiej, raz gorzej, przywołuje na scenie zdarzenia sprzed wieków?
Napisałem że już nie oceniam innych. Tylko czy ja teraz mówię prawdę? Całą prawdę? Przecież już w chwilę po tej refleksji spoglądam spod oka na osobę dwie ławki przede mną, której cała postać emanuje kobiecym wdziękiem. Czy ja uczestniczę we mszy, czy w wyborze miss parafii?
JuR 2007